BLOG PRYWATNYMelancholia von Triera to artystyczny bełkotData: 2011-07-03, 12:07 Tagi: recenzja filmu Wolna i deszczowa sobota, zatem jedziemy na "Melancholię" von Triera. Ten film ma moc wpływania na rzeczywistość. Po 15 minutach widz się niecierpliwi, po 20 wierci, po 30 wpada w letarg, a potem, tak, tak, w melancholię, a co najmniej zadumę nad własnym życiem i bezpowrotnie straconymi właśnie dwoma godzinami w miesiącu lipcu, co z tego, że deszczowym.
Czym ten film nie jest? Na pewno nie jest analizą osoby cierpiącej na depresję. Nie, von Trier nie jest realistą, on jest artystą. Zatem w estetyce, symbolach, alegoriach, odwołaniach intertekstowych należy szukać znaczenia tego filmu. Ach, toż to prawdziwe pole do popisu dla tych wszystkich, którzy teraz chcą koniecznie zabłysnąć erudycją, oczytaniem, naoglądaniem się, odwiedzinami w muzeach. I chętnie kojarzą najbardziej odległe obrazy, motywy. Kojarzą i układają w znaczenie. Jak bardzo można się w tym zagalopować, przykład tutaj - recenzja, będąca sama w sobie dziełem sztuki, w Krytyce Politycznej. Moim zdaniem ciekawsza niż sam film. A prawda jest taka, że mamy do czynienia z filmem bełkotliwym, nudnym, niesamowicie kabotyńskim. Ani nie został pokazany stan duszy człowieka w depresji, ani stan współczesnej zachodniej kultury. Nudne pseudoartystyczne obrazy, które rzekomo kryją w sobie rebus. W żaden sposób nie chciało mi się przejmować losem bohaterów, ani wnikać w drugie czy trzecie dno filmu. Na jedną rzecz tylko zwrócę uwagę. Główna bohaterka Justine (Kirsten Dunst) jest depresantką, żyjącą własnym pokręconym życiem, odrzucającą wszelkie konwenanse, rezygnującą z pracy itd. Ona wie, że nastąpi koniec świata. Natomiast John, mąż siostry Justine, to typ naukowca, racjonał. Wierzy w doniesienia uczonych, że jednak końca świata nie będzie. Ja przepraszam, ale dylematy na poziomie "Romantyczności" przerabiałem w II klasie szkoły średniej. A, i jeszcze jedno: Justine na początku filmu fascynuje się gwiazdą Antares. Oznacza ona AntyAresa, czyli AntyMarsa, a Mars, Ares, to bóg wojny, ale i siły, tężyzny. No to się zabawmy: "W tym zestawieniu - Antyares i Melancholia - widać dychotomię opartą na marzeniach, które są odległe (Antyares jest bardzo daleko), i tego co jest bliskie (Melancholia) zbliża się do Ziemi. Ten alegoryczny, kosmiczny obraz, sugestywnie opowiada o tęsknotach za tym, co proste, pewne, jednoznaczne. A równocześnie pokazuje obezwładniającą siłę kultury postkapitalistycznej, w której każda wartość została zakwestionowana...." Mógłbym tak jeszcze jakiś czas pisać takie androny czy też "dupy smalone" (by nawiązać do "Romantyczności"), ale nic nie uratuje tego filmu. Amen! DODAJ KOMENTARZ KOMENTARZE |
Ostatnie wpisy Ostatnie komentarze Wszystkie tagi książki obrazy góry Jakuszyce wycieczki zamki Pireneje Wzgórza Trzebnickie Wzgórza Strzelińskie recenzja filmu pyszności kot zawody bieganie |